Autor |
Wiadomość |
Isadora
Wędrowiec w mroku
Dołączył: 28 Mar 2008
Posty: 5886
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: z Blocksberg
|
|
|
|
Matka Irji to rzeczywiście godna współczucia kobieta.Miała na prawdę ciężkie,ponure życie,w którym brakło wytchnienia i nie tylko miłości,ile w o ogóle jakichś cieplejszych uczuć ze strony męża.Jeśli chodzi o jej ciąże to rzeczywiście 30 jest liczbą nieprawdopodobną.Właściwie można przyjąć,że od chwili swego zamążpójścia w wieku zapewne kilkunastu lat niemal każdego roku była w ciąży - mnie to wydaje się bardzo prawdopodobne.16-20 ciąż,w tym z całą pewnością poronienia,tak to widzę.Koszmar.
Mogę jej nawet wybaczyć sposób,w jaki traktowała Irję - była prostą,zmęczoną życiem kobietą,która tak jak inni chłopi w tamtych czasach każdą odmienność traktowali jako coś gorszego.Nie miała sił,by zastanawiać się nad czymkolwiek,nawet nad uczuciami własnego dziecka i doprawdy trudno mieć jej to za złe zważywszy na warunki,w jakich przyszło jej żyć.Przegrane życie,od początku do końca.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Wto 21:40, 07 Paź 2008 |
|
|
|
|
Gość
|
|
|
| | W życiu nie było mi żal Eufrozyny, w poważaniu mam takie kobity ;D tak się składa, że znam jedną podobną - jedynaczka, rozpieszczona, przez co nie widać w niej ani trochę jej rodziców (zajebistych ludzi o poczuciu humoru, bezproblemowych o silnych charakterach). Na początku ją lubiła, byłam miła, starałam sie podejść od tej strony... Nie da się. Tupet, przeświadczenie o wyższości nad innymi, "zapominanie" o różnych "błahych" rzeczach i fochy z niewiadomych przyczyn.
Faktycznie za to, było mi żal Signe, a Anette zawsze będę bronić, ale nie chce mi się powtarzać, bo już dość wywodów na ten temat robiłam;) |
Zgadzam się z twoim pogladem na temat Anette. Ja też znajduje wiele na jej obronę. I oczywiscie wolę o niebo od takiej Eufrozyny czy Renate. Chodzi mi o to, ze Anette dostała jakby większa szansę od życia aby wyzwolić się z okowów nałożonych jej w dzieciństwie. Jako pietnastoletnia dziewczyna wyjechala z Francji do Szwecji, więc musiała przemierzyć cała Europę. Na dworze królewskim żyła wśród różnych ludzi.Miała okazję by stykać się z różnymi postawami życiowymi i powoli wypleniać z siebie to wszystko co zaszczepiła jej matka. Samo życie powoli korygowało jej charakter. I wreszcie ta brzemienna w skutki podróż do Norwegii, szczere rozmowy z Cecylią. To wszystko bardzo pomaga Anette.
Natomiast taka Renate spędza czas w czterech ścianach swego pokoju, pilnowana przez rodziców. Nawet gdy jest na balu , to ojciec decyduje z kim może tańczyć i rozmawiać. Ta dziewczyna nie miała wielkiej szansy aby poznać kogoś myślącego inaczej, porozmawiać z kimś szczerze, zmienić się na lepsze. Tak samo Eufrozyna, słuchająca w dzień w dzień zachwytów nad swoją urodą i wdziękiem. nigdy w życiu nie spotkała się z czymś innym. Przecież gdy przybywa do jej domu Ingrid, która wcale nie ukrywa za kogo ma Eufrozynę, dla Eufrozyny jest to straszny szok.
|
|
Śro 21:42, 08 Paź 2008 |
|
|
Isadora
Wędrowiec w mroku
Dołączył: 28 Mar 2008
Posty: 5886
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: z Blocksberg
|
|
|
|
| |
Chodzi mi o to, ze Anette dostała jakby większa szansę od życia aby wyzwolić się z okowów nałożonych jej w dzieciństwie. Jako pietnastoletnia dziewczyna wyjechala z Francji do Szwecji, więc musiała przemierzyć cała Europę. Na dworze królewskim żyła wśród różnych ludzi.Miała okazję by stykać się z różnymi postawami życiowymi i powoli wypleniać z siebie to wszystko co zaszczepiła jej matka. Samo życie powoli korygowało jej charakter. I wreszcie ta brzemienna w skutki podróż do Norwegii, szczere rozmowy z Cecylią. To wszystko bardzo pomaga Anette. |
Nie znam ludzi o wypaczonym w dzieciństwie charakterze,którym by pomogła w przełamaniu sposobu myślenia podróż po Europie i zmiana miejsca zamieszkania.Przecież to,co wpoiła Anette matka siedziało w niej,więc sama zmiana otoczenia niczego by nie zmieniła.I z jakimi też postawami spotykała się na dworze królewskim?Żyła tam przecież w towarzystwie rozchichotanych,płytkich i próżnych dam dworu (i taka też sie stawała w ich otoczeniu),jakim cudem miało to wpłynąć na zmianę jej charakteru?Nawet,jeśli spotykała jakichś kawalerów,to przecież na porządku dziennym były niezobowiązujące flirty,a ogólnie rzecz biorąc uczuciowa pustka.Nie wymagało to od niej żadnej zmiany postawy życiowej.Poza tym nie znam człowieka,który poddany takiemu praniu mózgu jak Anette wpadłby sam na pomysł i chciał zmienić swój charakter(nikt nie ma na to ochoty,nawet człowiek o zdrowej psychice) - była przekonana,że to matka miała rację i próbowała żyć zgodnie z jej wymaganiami.Dobrze jej tak było do czasu,aż spotkała Mikaela(zaczęła się zastanawiać nad sobą),a potem Cecylię.Dopiero życzliwość i otwartość Cecylii pomogły jej zweryfikować poglądy matki,które uważała za własne i zacząć myśleć samodzielnie.Można porównać pomoc Cecylii do pomocy psychologa,bo tylko w taki sposób można pomóc osobom takim jak Anette.Dlatego sądzę,że nie można porównywać Anette z Eufrozyną czy Renate,bo one mimo wszystko miały własny rozum (nie uwłaczając w niczym Anette).Renate,chociaż chorobliwie pilnowana przez ojca miała własne pragnienia i potrafiła je spełnić.Poza tym jakoś nie zmieniła się na lepsze,kiedy już miała taką szansę - kiedy została żoną Carla Berga.
Podobnie Eufrozyna - czy ją ktoś trzymał w zamknięciu,bronił czegoś? Chyba wręcz przeciwnie.Tylko jej wielkiej pysze,próżności,brakowi dystansu do siebie,traktowaniu swojej osoby śmiertelnie poważnie i nienawiści do innych atrakcyjnych kobiet można przypisać własną zgubę.A szokiem dla niej jest nie to,że spotkała kobietę,która mogłaby z nią rywalizować o względy mężczyzn,a raczej fakt,że ktoś w ogóle ma taką czelność.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Czw 8:30, 09 Paź 2008 |
|
|
Gość
|
|
|
Oczywiście, że podróż po Europie nikomu nie pomoże. Mnie chodziło o zmiany w sensie mentalnym, nie geograficznym. Gdyby Anette została we Francji na pewno byłaby wierną kopią swej matki. Pod wpływem Mikaela i Cecylii dużo się zmieniła. Oczywiście nie pozbyła się swego "ja" bo to niemożliwe, ale w końcu ona i Mikael dotarli do siebie. Dominik po wielu latach zwierza się Villemo, jak matka się zmieniła pod wpływem ojca na lepsze. Jej zmiana może nie była rewolucyjna, ale otoczenie ją dostrzegło. Anette też miała swój rozum i umiała realizować własne pragnienia. Na przykład uniknięcie małżeństwa z obrzydliwym krewnym z Francji, czy to aby ślub dawał jej katolicki ksiądz, a nie pastor. Nie była wcale taką bezwolną marionetką. Dwór królewski to nie tylko wyfiokowane puste damulki, to także ludzie wartościowi, choćby Marka Christiana. Dwory królewskie w całej Europie były takim tyglem, gdzie mieszały się kultury, postawy życiowe, poglądy.Gdzie najłatwiej można było coś nowego zobaczyć, poznać. Przecież wielu uczonych, czy artystów tych czasów zawdzięczało swoją karierę wsparciu królewskiego dworu.
|
|
Czw 19:09, 09 Paź 2008 |
|
|
Sabriel
Topielica
Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 5834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: mętna woda
|
|
|
|
A ten, no. Ten cały Ian Morahan(chyba tak się pisze, nie pamiętam) ten gościu, który był z Tovą. To właśnie tak teraz myślę, że trochę przypomina mi Kola. Nie pochodzący z LL, silny facet (pomijając jego chorobę). No może, Kol był trochę bardziej zamknięty w sobie, i z początku groźniejszy, ale generalnie obu panów wrzucam do jednego wora.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Czw 12:35, 05 Lut 2009 |
|
|
Vinga Tark
Rocket Queen
Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 3586
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 1/4 Skąd: Wonderland
|
|
|
|
Może trochę, ale mimo wszystko w Ianie coś mi nie pasowało, był dla mnie dość hm, zwyczajny? Był silny, to niesamowite wprost, że zdołał Tovę tak szybko obdarzyć takim szczerym i gorącym uczuciem, był dobrym towarzyszem podróży dla wybranych i dobrym człowiekiem, ale mimo wszystko coś nie tak. A Kol miał coś w sobie, był właśnie taki zamknięty w sobie, tajemniczy, groźniejszy, bardziej interesujący <;.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Czw 14:36, 05 Lut 2009 |
|
|
Ginewra
Moonchild
Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 2581
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Sugar Town
|
|
|
|
| | Może trochę, ale mimo wszystko w Ianie coś mi nie pasowało, był dla mnie dość hm, zwyczajny? Był silny, to niesamowite wprost, że zdołał Tovę tak szybko obdarzyć takim szczerym i gorącym uczuciem, był dobrym towarzyszem podróży dla wybranych i dobrym człowiekiem, ale mimo wszystko coś nie tak. A Kol miał coś w sobie, był właśnie taki zamknięty w sobie, tajemniczy, groźniejszy, bardziej interesujący <;. |
Dokładnie (; Kola bardzo lubiłam,bo był tajemniczy,groźny...taki 'czarny' charakter z pozoru,a w środku wspaniały facet. Bardzo lubiłam tę postać. Ian może być,ale lubiłam go najbardziej za to,że pokochał Tovę i że byli razem,od początku im kibicowałam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Czw 15:27, 05 Lut 2009 |
|
|
Mar
V.I.P.
Dołączył: 01 Lip 2008
Posty: 2285
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Taran-Gai
|
|
|
|
A ja lubiłam ich obu. Ian mi świetnie do Tovy pasował i tak sobie myślałam, czytając książkę, że jak go Margit uśmierci, to się na nią wścieknę!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Czw 18:30, 05 Lut 2009 |
|
|
Tula
V.I.P.
Dołączył: 12 Lut 2008
Posty: 3007
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/4
|
|
|
|
| | A ja lubiłam ich obu. Ian mi świetnie do Tovy pasował i tak sobie myślałam, czytając książkę, że jak go Margit uśmierci, to się na nią wścieknę! |
Ja też! Ale potem myślę: nie, no nie może jej tego zrobić, przecież nie uśmierciłaby kogoś, kto pokochał Tovę taką jaką jest...
Mi bardzo odpowiadał, jako facet.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Czw 19:07, 05 Lut 2009 |
|
|
Isadora
Wędrowiec w mroku
Dołączył: 28 Mar 2008
Posty: 5886
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: z Blocksberg
|
|
|
|
Ian był takim sympatycznym,wyrozumiałym,pełnym ciepła człowiekiem,że pasował mi do Tovy jak nikt inny.nawet Marco wbrew niektórym Waszym opiniom nie pasował mi do niej,bo był zbyt idealny i Tova na dłuższą metę nie czułaby się przy nim komfortowo.Natomiast Ian był dla niej jak szyty na miarę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Pią 19:34, 06 Lut 2009 |
|
|
Gość
|
|
|
Ja to wolałam Kola, bo to gbur był, a ja mam do gburów tendencję. Ale Ian był jak dla mnie czarujący romantyk, taki zrezygnowany, w sam raz do uratowania... Taki typ tez na mnie działa
A czy Rune to również projekt poboczny? Co o nim sądzicie? Ja osobiście zazdroszczę Halkatli;>
|
|
Nie 13:40, 08 Lut 2009 |
|
|
Sabriel
Topielica
Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 5834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: mętna woda
|
|
|
|
Ale ja również bez porównania wolę Kola od Iana, aczkolwiek... Czytając o Ianie, skojarzył mi się właśnie Kol. Obaj fajni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Nie 14:16, 08 Lut 2009 |
|
|
Gość
|
|
|
Rune i jego oczy... Chciałabym w nie spojrzeć. Ale w ogóle cały wątek z nim był naprawdę świetny. Aż zaczynały pracować trybiki, żeby samemu odgadnąć kim on jest. I mimo tego wyglądu, kalectwa zawsze kojarzył mi się z takim wujkiem, który wysłucha, przytuli, a jego uśmiech wynagradza wszystko
|
|
Nie 17:36, 08 Lut 2009 |
|
|
Sabriel
Topielica
Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 5834
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: mętna woda
|
|
|
|
Postać Runego była wręcz zajebista. Rune jako wujaszek? eee, nie. Dla mnie Rune to piękna dusza pod szpetną powłoką. On był dla mnie tak samo szlachetny jak Targenor, nawet bardziej. A i w tej swojej brzydocie zewnętrznej dostrzegałam piękno, np.właśnie jego oczy..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Nie 21:03, 08 Lut 2009 |
|
|
Gość
|
|
|
Nie wyobrażam sobie Runego jako faceta, z którym można być. Jest za idealny z charakteru. Za to Targenor... jego w ogóle nie potrafie sobie wyobrazić. Jest taki hmmm zbyt idealny
|
|
Nie 21:06, 08 Lut 2009 |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|