Autor |
Wiadomość |
Isadora
Wędrowiec w mroku
Dołączył: 28 Mar 2008
Posty: 5886
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: z Blocksberg
|
|
|
|
A mnie to kręciło! Może i uganianie trwało długo,ale było tak róznorodne i tak pełne przygód,że czytałam o tym z wypiekami na twarzy.Villemo pokazała ,na co naprawde ja stać.Podziwiałam ją za to jej oddanie i uczucie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Wto 22:06, 09 Wrz 2008 |
|
|
|
|
Gość
|
|
|
Ale kiedy wszystkie ich przygody sie skonczyly, to nie byla taka pewna, czy go kocha, myslala, za pociaga ja tylko, kiedy musi o niego zawalczyc. Te jej rozterki bardzo mi przypadly do gustu i ucieszylam sie, kiedy zakonczono ich przygody happy endem.
|
|
Pią 10:27, 12 Wrz 2008 |
|
|
Gość
|
|
|
Ja jednak wrócę do postaci Elisabeth i zgodzę się z Vegą i Isadorą. To była kobieta samodzielna, silna i buntownicza. Nie uleganie trendom, jazda po męsku, sprzeciwianie się rodzicom, bycie panią doktor(!), może teraz to nie robi wrażenia, ale w tamtych czasach to było coś nie do pomyślenia i trzeba to brać pod uwagę. Cięty język, owszem był, zdarzyło sie pyskowanie Vemundowi, Karine, ludziom przy powodzi... Żadna postać nie pyskuje do każdego bez przerwy, Cecylia przecież tylko w ramach konieczności, czy na żarty np. z Tarjeiem, Sol też miała tylko momenty, w zasadzie dwie pyskate, które ta cecha faktycznie wyróżniała jako dominująca to Ingrid i Tova, może też Tula, ale nie pamiętam za dobrze. Gorąca krew, cóż, mi wystarczyło samo zachowanie Elisabeth żeby stwierdzić, że takową posiada, nie musiała wcale mieć na to osobnego rozdziału. Dla mnie jest to jedna z postaci niedopowiedzianych, których charakter wychodzi sam, a nie przez opisy, których było o niebo mniej niż np. w przypadku Cecylii.
|
|
Nie 18:15, 14 Wrz 2008 |
|
|
Isadora
Wędrowiec w mroku
Dołączył: 28 Mar 2008
Posty: 5886
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: z Blocksberg
|
|
|
|
| | Gorąca krew, cóż, mi wystarczyło samo zachowanie Elisabeth żeby stwierdzić, że takową posiada, nie musiała wcale mieć na to osobnego rozdziału. Dla mnie jest to jedna z postaci niedopowiedzianych, których charakter wychodzi sam, a nie przez opisy, których było o niebo mniej niż np. w przypadku Cecylii. |
Magdaleno,wspaniale podsumowałaś to,co chodziło mi po głowie i nie za bardzo wiedziałam,jak to wyrazić.Ty zrobiłaś to idealnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Nie 20:00, 14 Wrz 2008 |
|
|
Mar
V.I.P.
Dołączył: 01 Lip 2008
Posty: 2285
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Taran-Gai
|
|
|
|
Jak najbardziej! Dobrze napisane! Trochę tylko szkoda, że tak z książki na książkę po prostu zniknęła. To jedno z najgorszych rozwiązań Margit w całej Sadze.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Nie 20:15, 14 Wrz 2008 |
|
|
Gość
|
|
|
No właśnie, niektóre postacie tak po prostu znikają np. Saga, a ja chciałam jeszcze o niej poczytać...
|
|
Sob 22:08, 20 Wrz 2008 |
|
|
Isadora
Wędrowiec w mroku
Dołączył: 28 Mar 2008
Posty: 5886
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: z Blocksberg
|
|
|
|
Saga "znika",ale jej losy się dopełniły,więc mogę sie pogodzić z jej odejściem,tym bardziej,że nigdy za nią nie przepadałam.Natomiast życie choćby Elisabet i Vemunda urywa się jakoś tak nagle i bez sensu...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Nie 12:13, 21 Wrz 2008 |
|
|
Gość
|
|
|
no fakt, o nich też bym sobie chętnie poczytała...
|
|
Nie 13:07, 21 Wrz 2008 |
|
|
Gość
|
|
|
| | Otóż to! Więcej było o jakiejś Eufrozyne,która chciała odbić Ingrid narzeczonego (swoją drogą paskudna suka) niż o kimś tak jednak ważnym dla rodu jak siostra Tengela i matka Sol. |
Takie osoby jak Eufrozyna są jak sól czy musztarda. Niezbyt dobre, ale nadają wspaniałego smaku całej SoLL. W ogóle w książkach zawsze ciekawiej przedstawione są osoby złe, niż dobre. A czytanie o losach takiej np. Line; dobrej, krzywdzonej, wykorzystywanej przez wszystkich, szybko by się znudziło.
|
|
Czw 10:51, 16 Paź 2008 |
|
|
Isadora
Wędrowiec w mroku
Dołączył: 28 Mar 2008
Posty: 5886
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: z Blocksberg
|
|
|
|
O losach Sunnivy ,siostry Tengela i matki Sol chętnie bym poczytała - na pewno miała ciekawe,choć niezbyt ciepło wspominane dzieciństwo,sporo musiała wiedzieć o tym,z czego jej brat nie był dumny - o swoich młodzieńczych ciemnych sprawkach.Potem małżeństwo i przeprowadzka do Trondheim,co z jej pochodzeniem w tamtych czasach (i z małą Sol) na pewno nie było łatwe,a już z pewnością było aktem odwagi.No i wreszcie zaraza,która odebrała życie jej bliskim,a także jej.Myślę,że byłaby to ciekawa i wzruszająca opowieść,żałuję,że Margit o tym nie napisała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Pią 8:28, 17 Paź 2008 |
|
|
Vinga Tark
Rocket Queen
Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 3586
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 1/4 Skąd: Wonderland
|
|
|
|
Właściwie to polubiłam Sol, nawet. Gdyby nie te ciągłe wzmianki o jej idealności byłaby naprawdę w porządku. Czasami po prostu za bardzo Margit podkreślała jej piękność, niezależność, no i powtórzę się - nie cierpię tych powrotów do jej postaci "tutaj Sol kiedyś zrobiła x i y" itp. Gdyby tak jak w przypadku Elisabet - jej cechy wychodziły same z siebie bez zbędnych dodatków od Margit byłoby łatwiej ją polubić. Podobała mi się końcówka jej życia, gdy miała największe problemy z samą sobą, gdy powoli zdawała sobie sprawę z tego, że wcale nie jest zła do szpiku kości.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Sob 18:33, 28 Lut 2009 |
|
|
Ginewra
Moonchild
Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 2581
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Sugar Town
|
|
|
|
| | Właściwie to polubiłam Sol, nawet. Gdyby nie te ciągłe wzmianki o jej idealności byłaby naprawdę w porządku. Czasami po prostu za bardzo Margit podkreślała jej piękność, niezależność, no i powtórzę się - nie cierpię tych powrotów do jej postaci "tutaj Sol kiedyś zrobiła x i y" itp. Gdyby tak jak w przypadku Elisabet - jej cechy wychodziły same z siebie bez zbędnych dodatków od Margit byłoby łatwiej ją polubić. Podobała mi się końcówka jej życia, gdy miała największe problemy z samą sobą, gdy powoli zdawała sobie sprawę z tego, że wcale nie jest zła do szpiku kości. |
Dokładnie,to BYŁO irytujące,i to jak! Śliczna Sol, wspaniała Sol. Lubię tę postać, ale myślę, że lepiej by było, gdyby zamiast ciągłych opisów jej miłosnych podbojów i cudownej urody było więcej o tym,co robiła. Np. bardzo dobrze mi się czytało o jej spotkaniu z wiedźmami przy Szczelinie Ansgara czy o tym, jak zabiła męża Liv. Gdyby czegoś takiego było więcej, więcej o czarach itp. byłaby moją ulubioną postacią,a tak to pozostaję przy Ingrid, Villemo i Vindze.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Sob 18:38, 28 Lut 2009 |
|
|
Saga
Naughty Woman
Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 4027
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: z Krainy Szczęścia
|
|
|
|
Tak zgadzam się, a w szczególności z tym, że zbyt wiele razy przez Margit było to podkreślane. Ale nie wiem czy macie takie same odczucia, ale Sol z pierwszych części SoLL - kiedy jeszcze żyła - a potem dalej jako duch - bądź w szczególności w "Górze Demonów" - jakby mi nie pasowało to wszystko do jednej i tej samej osoby... Tzn później Sol była jakby cały czas 'przerostem' swojej osoby....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Sob 23:05, 28 Lut 2009 |
|
|
Gość
|
|
|
A ja to w ogóle nie byłam w stanie wyobrazić sobie Sol jako takiego ducha przodka... Po prostu. Dla mnie to była postać bardzo hedonistyczna... a tu nagle, zasiada relaksując się gdzieś w nieskończoności urządzając pogaduszki z rodzinką... Nie, dla mnie to było nienaturalne. Te dialogi duchów. W szczególności Sol mi tam nie pasowała. Wolałabym aby np. jej skłonności autodestrukcyjne pozwoliły jej "przepaść", zniknąć... Aby jej obecność była jedynie tą kumulacją energii w jednym szczególnym miejscu. (na które typowałabym ofc 'jej' polanę).
|
|
Pon 2:21, 02 Mar 2009 |
|
|
Ginewra
Moonchild
Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 2581
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Sugar Town
|
|
|
|
Po przeczytaniu kolejny raz 10 ostatnich tomów SoLL mam swoją kolejną ulubioną bohaterkę- Tovę. Moim zdaniem fajna babka, lubiłam jej podejście do życia (tz. po tym, jak zeszła na 'dobrą drogę'), to,że potrafiła sobie poradzić sama, nie była taka rozmemłana jak np. Ellen. No i wątek jej miłości z Morahanem, jeden z moich naj w całej sadze.
a poza tym- Ingrid, of kors.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Nie 10:08, 26 Lip 2009 |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|