Autor |
Wiadomość |
Ginewra
Moonchild
Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 2581
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Sugar Town
|
|
Dowody na istnienie pecha. |
|
Przyszedł mi na myśl taki temat,bo pewnie każda z was przeżyła takie chwile,w których mogłoby się wydawać,że cały świat uparł się,że nic nie może jej wyjść i tyle. Piszcie,podzielimy się naszymi pechowymi dniami xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Pon 16:45, 27 Paź 2008 |
|
 |
|
 |
Mar
V.I.P.
Dołączył: 01 Lip 2008
Posty: 2285
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Taran-Gai
|
|
|
|
No dobrze, to ja zacznę. Nie będzie to opowieść o pechowym dniu, tylko o pechowym mieście, jakim dla mnie jest Opole.
1. W lipcu 1997 roku wybrałam się do kuzynki na wakacje i musiałam przesiadać się w Opolu. W tamtą stronę było dobrze, problemy zaczęły się przy powrocie. Kojarzycie datę? Powódź stulecia W opolu wsiadłam w pociąg do Wrocławia, ale okazało się, że wcale nie jedzie przez moje miasto, bo tory zmyła woda i nie było połączenia, tylko jakoś dookoła. Skapnęłam się po dwóch stacjach i wysiadłam Bóg wie gdzie, w każdym razie po niewłaściwej stronie Opola. Przelazłam te dwie stacje na piechotę, bo Opole wyglądało jak po wojnie i komunikacja miejska jeździła jak chciała, albo wcale.
2. Jakoś dwa lata później wybrałam się do tej samej kuzynki. Poprosiłam panią na dworcu, żeby sprawdziła mi połączenie z Radomskiem przez Opole. Dostałam namiary, dojechałam do Opola i okazało się, że mój pociąg odjechał parę minut wcześniej, a pani sprawdziła mi pociąg do Radomia...Utknęłam w tym cholernym mieście na prawie 5 godzin
3. Parę lat później coś tam załatwiałam w opolu. Doleciałam do dworca w ostatniej chwili i zobaczyłam tłum ludzi na zewnątrz, policję, saperów, psy. Okazało się, że jakiś idiota zadzwonił, że na dworcu jest bomba, a było to jakiś czas po 11 września 2001, więc wszyscy się tym przejęli. Znowu parę godzin w plecy.
4. Kolejny wypad do Opola, już nawet nie pamiętam po co. Wracałam spodziewając się najgorszego, ale wszystko było ok, udało mi się nawet wsiąść do pociągu. I na tym koniec. Pociąg nie odjechał o czasie. Prawie pół godziny później jakiś "uprzejmy" konduktor powiedział, że nie wiadomo kiedy pojedziemy, bo jakiś kierowca wywrotki nie opuścił tego interesu co mu się podnosi z tyłu w samochodzie i zahaczył o wiadukt. Puszczą nas dopiero wtedy jak sprawdzą czy nie została naruszona konstrukcja wiaduktu. Do domu dotarłam w środku nocy...
Trochę się rozpisałam, mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Musiałam się z Wami podzielić tym koszmarem w odcinkach 
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Pon 20:15, 27 Paź 2008 |
|
 |
Vanja
V.I.P.
Dołączył: 01 Cze 2008
Posty: 1656
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: trudno powiedzieć
|
|
|
|
Mar po przeczytaniu twojej historii dochodzę do wniosku, że to nie pech a jakieś przekleństwo.
A co do mojego pecha to w sumie nie mogę sobie przypomnieć czegoś konkretnego. Chociaż nie było coś co można było nazwać pechem a mianowicie remonty w szpitalach. Ale to zbyt smutne by się o tym rozpisywać. Częściowo chciałabym o tym zapomnieć....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Czw 21:51, 06 Lis 2008 |
|
 |
Gość
|
|
|
Ja to w życiu chyba nie mam jako takiego "pecha", jestem raczej przez znajomych zwana "dzieckiem szczęścia", bo zawsze mi się upiecze XD
Choć notorycznie zdarzają mi sie sytuacje-wtopy, ale co to za pech... to raczej tragiczno-komiczne rozprawki XD
|
|
Czw 22:31, 06 Lis 2008 |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|