Autor |
Wiadomość |
Gość
|
|
|
A moim zdaniem Heming po prostu puścił w niepamięć losy czarowników, których jak myślał zlikwidował w całości. Że dziewczyna miała zielone, błyszczące od czasu do czasu na żółto oczy? Cóż ciekawa barwa, fenomen. Sol tylko w gniewie miała żółte oczy, ogromne gały koloru siarki posiadała Ingrid i Villemo tez chyba, choć oczy Vill zawsze wydawały mi sie bardziej... sraczkowate;)
A losy Vetlego też mi sie nie podobały.
|
|
Pon 18:09, 06 Paź 2008 |
|
|
|
|
Gość
|
|
|
Nie pasuje mi ten wątek gdy rodzina nie pozwala na małżeństwo Dominika z Villemo, oraz Niklasa z Irmelin. No bo spokrewnieni ze sobą, przekleństwo, obciążone dziecko. Ale przecież u LL w każdym pokoleniu miało przychodzić na świat obciążone dziecko, niezależnie od tego czy rodzice byli krewnymi czy nie. Więc skoro to jest nieuniknione, to dlaczego nie pozwolić młodym na związek i choćby krótkotrwałe szczęście. Późniejsi krewni pobierają się juz bez obiekcji. Nikt nie zabrania ślubu parom:
Heike-Vinga, Andre-Mali.
Nie podobało się mi że u Margit umierały przy porodach tylko negatywne postacie:Gudrun, Sunniva, Anneli, Renate. Dlaczego nie mogła umrzeć wspaniała Silje, czy Gabriela?
|
|
Wto 20:06, 07 Paź 2008 |
|
|
Isadora
Wędrowiec w mroku
Dołączył: 28 Mar 2008
Posty: 5886
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: z Blocksberg
|
|
|
|
Rzeczywiście,też nieco zgrzytało mi,kiedy wciąz zabraniano żenić się zakochanym krewnym z LL.Niby tłumaczono to tym,że tak bliskie pokrewieństwo zwiększa niebezpieczeństwo narodzin obciążonego potomka,ale przecież potworki odbierające życie swym matkom rodziły się też z mieszanych związków.Wygląda mi to na trochę niedopracowany wątek ze strony Margit.
Nie tylko negatywne postaci umierały przy porodzie ; a Saga? Vanja umarła w połogu,a Gabrielli i Silje bardzo niewiele brakowało do śmierci,choć Silje nie urodziła przecież obciążonego dziecka.No a Kajsa? To przecież była pozytywną bohaterką,podobnie jak Petra (która pewnie umarłaby przy porodzie,gdyby go dożyła).Tak więc nie jest regułą śmierć samych negatywnych bohaterek.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Wto 20:31, 07 Paź 2008 |
|
|
Gość
|
|
|
Saga nie umiera, zostaje zabrana przez anioły do Lucyfera. Henning ma kłopoty z wyjaśnieniem Line z Eikeby co się stalo z ciałem Sagi.Vanja nie umiera w połogu,zostaje zabrana przez wilki do Czarnych Sal. Henning i Sander coś tam zmyślają na użytek sąsiadów, że w maglinie wyszła z domu i się utopiła.Natomiast Petra i Kajsa, to bohaterki trochę anonimowe, poznajemy je obie dopiero w jakiś czas po ich śmierci, patrzymy na nie z perspektywy innych bohaterów. Nie ma natomiast, że umiera jakaś pozytywna bohaterka, dobrze znana, której byłby poświęcony cały tom. Silje i Gabriela przecież w końcu zdrowieją, choć porody miały ciężkie. Przy porodach umierają negatywne bohaterki a ich miejsce u boku mężów zajmują wspaniałe, ciepłe kobiety:Sunniva-Irja, Sinsiew-Anna Greta, Anneli-Agneta.
|
|
Wto 20:50, 07 Paź 2008 |
|
|
Isadora
Wędrowiec w mroku
Dołączył: 28 Mar 2008
Posty: 5886
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: z Blocksberg
|
|
|
|
Interwencja czarnych aniołów w przypadku Sagi i Vanji niewiele tu zmienia.Same anioły wyjaśniają,że nie mogłyby one dłużej egzystować w ludzkim świecie,gdyż po prostu umarłyby i już.I jakby nie było - przy porodzie.
Poza tym mnie tam to nie przeszkadza,że przy porodach umierały te a nie inne bohaterki.Bardzo to pasowało i mnie i bohaterom SoLL.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Wto 20:57, 07 Paź 2008 |
|
|
Gość
|
|
|
Przodkowie chcieli chronić Sagę przed Lucyferem, dlatego znaleźli jej innego męższczyznę, którego Saga miała pokochać i w ten sposób uniknąć Lucyfera. Tym człowiekiem był Paul, który Sadze przedstawił sie jako hrabia i ambasador.Tak naprawdę był podrzędnym aktorem, żyjącym z oszustw i kolejnych kobiet. Nie mogłam zrozumieć dlaczego wspaniali przodkowie, tak troszczący sie o potomków na ziemi, wybrali takiego człowieka dla Sagi! A gdyby tak Saga go pokochała i się z nim związała. Życie jej wtedy byłoby straszne! Dziwne to było dla mnie.
Dziwna wydawała się mi ta historia z Linde-Lou. W tomie "Magiczny księżyc" Marco odkrywa, że gdy Ulvar tafił do więzienia za zabójstwo prostytutki, miał romans z pracującą tam kobietą i wtedy właśnie spłodził Linde-Lou. Zastanawiało mnie ,że ta kobieta zdecydowała się na związek z Ulvarem, który byl taki odpychający. Ale nawet jakby, gusta są różne, to co to za więzienie, gdzie skazany za zabójstwo może utrzymywać stosunki seksualne z pracownicą?! Linde-Lou wiedział, że jego ojciec pochodził z Lipowej Alei. w rozmowie z Christą mówi, ze nosi nazwisko ojca -Lind. Dziwne, że za swego życia nigdy nie udał się na poszukiwanie swych krewnych od strony ojca. Od jego zagrody do Lipowej Alei nie było jakoś bardzo daleko. Christa odcinek między swoim domem, a Lipową Aleją pokonała w jeden dzień na rowerze. A ktoś z LL, kto żył w oddaleniu zawsze tęsknił za krewnymi, jak Christa, czy Mikael błąkający sie po całej Europie. Co innego jakby Linde-Lou nic nie wiedział o swoich korzeniachjak potomkowie Christera Gripa, ale on przecież coś tam wiedział.
|
|
Wto 22:07, 07 Paź 2008 |
|
|
Isadora
Wędrowiec w mroku
Dołączył: 28 Mar 2008
Posty: 5886
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: z Blocksberg
|
|
|
|
| | Przodkowie chcieli chronić Sagę przed Lucyferem, dlatego znaleźli jej innego męższczyznę, którego Saga miała pokochać i w ten sposób uniknąć Lucyfera. Tym człowiekiem był Paul, który Sadze przedstawił sie jako hrabia i ambasador.Tak naprawdę był podrzędnym aktorem, żyjącym z oszustw i kolejnych kobiet. Nie mogłam zrozumieć dlaczego wspaniali przodkowie, tak troszczący sie o potomków na ziemi, wybrali takiego człowieka dla Sagi! A gdyby tak Saga go pokochała i się z nim związała. Życie jej wtedy byłoby straszne! Dziwne to było dla mnie. |
Mnie też zawsze wydawało się to niewiarygodne.Uznałam to jednak za grube niedopracowanie ze strony Margit,która widocznie chciała czytelnika trzymać w napięciu "kogo to wybierze Saga".Jak na dzieło potężnych przodków LL po prostu dali ciała.Cała ta historia z Paulem to dla mnie jakieś nieporozumienie.
| | Dziwna wydawała się mi ta historia z Linde-Lou. W tomie "Magiczny księżyc" Marco odkrywa, że gdy Ulvar tafił do więzienia za zabójstwo prostytutki, miał romans z pracującą tam kobietą i wtedy właśnie spłodził Linde-Lou. Zastanawiało mnie ,że ta kobieta zdecydowała się na związek z Ulvarem, który byl taki odpychający. Ale nawet jakby, gusta są różne, to co to za więzienie, gdzie skazany za zabójstwo może utrzymywać stosunki seksualne z pracownicą?! |
U Margit opowiadanie o czyichs losach z perspektywy czasu zawsze sprawia na mnie wrażenie niedopracowanych i nie do końca przemyślanych i dlatego mało wiarygodnych.Nie mam pojęcia,jak jakaś kobieta mogłaby oddać się Ulvarowi,jeśli nie wziął jej siłą.Jeśli zaś chodzi o stosunki seksualne z pracownicą,to sądzę,że w więzieniach wszystko jest mozliwe.
| | Linde-Lou wiedział, że jego ojciec pochodził z Lipowej Alei. w rozmowie z Christą mówi, ze nosi nazwisko ojca -Lind. Dziwne, że za swego życia nigdy nie udał się na poszukiwanie swych krewnych od strony ojca. Od jego zagrody do Lipowej Alei nie było jakoś bardzo daleko. Christa odcinek między swoim domem, a Lipową Aleją pokonała w jeden dzień na rowerze. A ktoś z LL, kto żył w oddaleniu zawsze tęsknił za krewnymi, jak Christa, czy Mikael błąkający sie po całej Europie. Co innego jakby Linde-Lou nic nie wiedział o swoich korzeniachjak potomkowie Christera Gripa, ale on przecież coś tam wiedział. |
Można by tłumaczyć zachowanie Linde-Lou jego nadzwyczajną nieśmiałością,która go aż paraliżowała.Nie wiedział też przecież jak zostanie przyjęty w Lipowej Alei,czy będzie tam mile widziany i sądzę,że to go powstrzymywało.Może wystarczało mu,że wie,gdzie mieszka rodzina jego ojca i tyle,nie wiem.Sądzę,że po prostu brakowało mu na to odwagi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Śro 7:58, 08 Paź 2008 |
|
|
Gość
|
|
|
Ta kwestia nazwiska Linde-Lou i Ulvara też jest jakoś niedopracowana. Zawsze się mi wydawało, że Ulvar nosił nazwisko Simon tak jak jego matka Saga. A tu nagle Lind. Rozumiem nazwisko Lind u Vanji bo Henning był jej przybranym ojcem i mężem jej matki. Ale Marco, Ulvar, Linde-Lou-zdaje się mi ze oni powinni używać nazwiska Simon. Przecież Henning Lind żadnego z nich nie adoptował!
|
|
Śro 9:14, 08 Paź 2008 |
|
|
Isadora
Wędrowiec w mroku
Dołączył: 28 Mar 2008
Posty: 5886
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: z Blocksberg
|
|
|
|
Być może nosili nazwisko Lind by czuli się bardziej związani z rodem ojca,który zajął się bliźniakami Sagi.Poza tym Saga nie była mężatką,a dzieci nosząc nazwisko matki mogłyby w tamtych surowych czasach być wystawione na pośmiewisko.LL chcąc oszczędzić im drwin zdecydowali się na nadanie im własnego nazwiska.Choć z drugiej strony LL nigdy takimi sprawami specjalnie się nie przejmowali.Nie mam pojęcia skąd ta nieścisłość,ale przyznam,że nigdy się nad tą sprawą głębiej nie zastanawiałam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Śro 10:39, 08 Paź 2008 |
|
|
Gość
|
|
|
| | Interwencja czarnych aniołów w przypadku Sagi i Vanji niewiele tu zmienia.Same anioły wyjaśniają,że nie mogłyby one dłużej egzystować w ludzkim świecie,gdyż po prostu umarłyby i już.I jakby nie było - przy porodzie.
Poza tym mnie tam to nie przeszkadza,że przy porodach umierały te a nie inne bohaterki.Bardzo to pasowało i mnie i bohaterom SoLL. |
To prawda, ja też nie rozpaczałam nad śmiercią Gudrun czy Anneli lub Sinsiew. Tylko zalatywalo mi to za bardzo jakąś bajką czy harlekinem. Ot takie coś, że zła siostra umiera, a dobra poślubia księcia i żyje długo i szczęśliwie. Brakowało mi pewnej dozy realności w tej kwestii. Coś jak w zyciu, gdzie nie ma tak, że zły szybko umrze, a dobry będzie żył długo i szczesliwie.
|
|
Śro 21:54, 08 Paź 2008 |
|
|
Isadora
Wędrowiec w mroku
Dołączył: 28 Mar 2008
Posty: 5886
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: z Blocksberg
|
|
|
|
Mnie tam tego nie brakowało.Gdy zaczynałam czytać każdy kolejny tom od razu wiedziałam,kto z kim sie zwiąże i jak skończy się cała historia.Co nie przeszkadzało mi zagłębiać się z ciekawością i niecierpliwością w następne tomy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Czw 7:51, 09 Paź 2008 |
|
|
Gość
|
|
|
Nie podobał się mi wątek z tym klasztorem w "Drodze w Ciemności". Ten sposób przedstawienia zakonnic jest bardzo płytki i jednostronny. Czytając to można pomyśleć, że zakonnice to lesbijki, onanistki, obłudne hipokrytki. Zawsze się mi wydawało że w tym wątku u Margit wychodzi niechęć jaką protestanci przez wiele lat odczuwali do katolickich klasztorów i duchownych. Oczywiście zakonnice i zakonnicy bywają różni, ale w tym klasztorze gdzie przebywa Hanna wszystkie są przedstawione bardzo jednostronnie. I jeszcze to, że gdy Hanna chce opuścić klasztor, to zakonnice próbują za wszelką cenę ją zatrzymać. Skąd Margit to wytrzasneła. Sama znam osoby,które zrezygnowały z uczęszczania do seminarium duchownego i nikt ich tam nie zatrzymywał na siłę. Po prostu odeszły i już.
|
|
Pią 17:51, 10 Paź 2008 |
|
|
Isadora
Wędrowiec w mroku
Dołączył: 28 Mar 2008
Posty: 5886
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: z Blocksberg
|
|
|
|
Tez zauważyłam te niechęć Margit do religii i instytucji katolickich.Może ma to związek tak jak napisałaś z zadawnioną niechęcią protestantów do katolików,ale raczej więcej w tym moim zdaniem własnych przemyśleń Margit,niechęci pochodzacej z jej własnych rozważań.Myślę,że najbardziej ma za złe katolicyzmowi traktowanie kobiet przez Kościół na przestrzeni wieków i - odwieczne pytanie człowieka - jak to możliwe,że na świecie jest tyle zła,skoro Bóg jest podobno miłosierny.Niechęci tej dała wyraz w SoLL,każąc jej bohaterom albo lekceważyć nakazy religii,albo odrzucać księży jako niepotrzebnych pośredników między Bogiem a ludźmi,lub też ukazując klasztory jako miejsca wszelkich mozliwych dewiacji seksualnych uznając je w podtekście jako coś niepotrzebnego czy wręcz szkodliwego.
Jako że nie lubiłam "Drogi w ciemnościach" nigdy nie zagłębiałam się specjalnie w wydarzenia jakie miały miejsce w klasztorze.Zbulwersowały mnie,to prawda,ale jakoś nie miałam ochoty na dokładne rozważania jak to jest na prawdę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Pią 20:13, 10 Paź 2008 |
|
|
Gość
|
|
|
Linde-Lou przedstawiany jest w SoLL jako ktoś o gołębim sercu, wrażliwy, nieśmiały i delikatny. Dlatego nie mogło się mi w głowie pomieścić, że ktoś taki zabił(jeśli można powiedzieć tak o duchu) tyle ludzi. Nie były to wprawdzie postacie pozytywne, ale przeciez Linde-Lou nie miał prawa odbierać im życia. Choć przyznam byłam zadowolona jak załatwił tego pedofila. Ten wątek bym na pewno zmieniła, bo w żaden sposób Linde-Lou nie pasuje mi do roli mordercy. I trochę mnie dziwiło, że Linde-Lou nie "pozbył" się w ten sposób Abla Garda. Przecież zlikwidował Franka, bo ten chciał wydać Christę za Abla. Więc powinien też usunąć z drogi swego rywala, byłoby to dla mnie logiczne.
|
|
Sob 19:04, 11 Paź 2008 |
|
|
Isadora
Wędrowiec w mroku
Dołączył: 28 Mar 2008
Posty: 5886
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: z Blocksberg
|
|
|
|
| | A moim zdaniem Heming po prostu puścił w niepamięć losy czarowników, których jak myślał zlikwidował w całości. Że dziewczyna miała zielone, błyszczące od czasu do czasu na żółto oczy? Cóż ciekawa barwa, fenomen. Sol tylko w gniewie miała żółte oczy
|
Też miałam podobne wrażenie.Heming był dość beztroskim i bezmyslnym człowiekiem i z pewnością jak najprędzej chciał wymazać z pamięci to,co spowodował w Dolinie Ludzi Lodu - przecież zginęła tam też jego własna rodzina,a coś takiego jest niemiło wspominać,zwłaszcza,kiedy jest się winnym tej śmierci.Dlatego też myślę,że Heming nie zastanawiał się i nie wiązał koloru oczu Sol z wydarzeniami w Dolinie.Dla niego była to po prostu kolejna ślicznotka do zaliczenia i to mu wystarczało.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Pią 8:35, 17 Paź 2008 |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|